No to zamiast ufoludków z kosmosu zafundowali nam ufoludki na Ziemi!

NASA sama upubliczniła video z konferencji na YouTube, więc chyba się nie obrazi, że przekazuję go dalej.
Ladies and Gentlemen, przepiękna konferencja NASA, którą wielu ludzi "olało", bo (tu spekuluję z pewną dozą uszczypliwości): 1) nie rozumieją o co chodzi (ech, trzeba się było tej biochemii w szkole uczyć) a więc nie rozumieją wagi tego odkrycia, 2) z różnych przyczyn mają tak ograniczone spojrzenie na świat, że nie interesują się tym, co wychodzi poza ich codzienność.


Ach, jak mi się marzy praca wśród ludzi z takim entuzjazmem, którzy przy okazji są normalni i na luzie...

Niemniej, wczoraj ogłoszone odkrycie wejdzie do podręczników szkolnych, więc siadać, oglądać konferencję i przetworzyć zdobyte info zanim dzieci zapytają "a co to jest arsen?" albo "jak się tworzy DNA?"!
Czasami aż trudno uwierzyć, że wiadomości, które do nas trafiają, nie są częścią hollywoodzkiego scenariusza. 
Zaczęło się od tego, że tvn24 ogłosiła, iż Krzysztof Kolumb był najprawdopodobniej Polakiem. Właściwie nie Kolumb a Kolumbowicz. Niejaki Manuel Rosa, wykładowca akademicki z USA, opublikował książę wieńczącą jego 20 letnie badania i dowodzi w niej, że ów Kolumbowicz był synem króla Władysława III. Obecnie naukowiec próbuje zdobyć materiał DNA króla w celach porównawczych. Internauci już okrzykują Amerykę kolonią polską i żądają zniesienia wiz. Ba, jeśli Kolumb był Polakiem to zdecydowanie jestem za!

Potem tzw. cabelgate znane w naszych kręgach jako dyplomatyczny przeciek Wikileaks. "Ostatni sprawiedliwy" o intrygującym nazwisku Assange, tajne depesze dyplomatyczne, których ujawnienie miało spowodować dyplomatyczne trzęsienie ziemi, nagły atak hakerów na portal publikujące owe depesze... Brakuje w tym obrazku seksownej, długonogiej blondynki z pistoletem w ręku i mamy kandydata do Oscara! No prawie kandydata, bo przeciek nie spowodował chyba takiego trzęsienia jakiego oczekiwano (pan Assange musi wyciągać kolejne "asy z rękawa" i już zapowiada ujawnienie informacji mających pogrążyć duży bank). Przywódcy państw w sposób godny naśladowania wzajemnie się wspierają i żałują Amerykanów, zapewniając, że "nic się nie stało". Autorzy bądź zleceniodawcy depesz robią dobre miny do zlej gry i jakoś nic się wielce nie zmieniło. Póki co, bo jak tak dalej pójdzie to polscy dziennikarze jakąś sensację wywęszą i swoimi analizami i komentarzami podawanymi na antenie 24h nakręcą machinę. Przyznać jednak trzeba, że treść depesz jest... zastanawiająca. I dla mnie ukazuje "ludzką twarz" administracji różnych państw.

No a dziś, hollywoodzki scenariusz dopełniony został informacją o tym, że NASA zwołuje na 2 grudnia konferencję prasową poświęconą odkryciu w zakresie astrobiologii... Smaczku dodaje fakt, że niejaki Science Journal został zobligowany do zachowania posiadanych informacji dotyczących tego odkrycia do chwili rozpoczęcia konferencji. Ludzie, oznacza to nic innego jak to, że NASA odkryła kosmitów.

To ja zatem ubieram uśmiech numer 10 i idę szukać tej ukrytej kamery, która rejestruje reakcje przedstawicieli naszego gatunku na powyższe rewelacje.

A na marginesie, wyobrażam sobie poruszenie, jakie musi mieć teraz miejsce w społeczności nowo odkrytych "kosmitów".  No co, jak scenariusz z Hollywood to na całego, nie?

Niesamowity blog - warto zajrzeć!


Etykiety: , 0 myśli | edit post
Przerwy na kawę przestały istnieć. Młode doniośle manifestują swoją "dorosłość" i albo śpią chwilkę w dzień a potem mam bal do północy, albo nie śpią w dzień... a potem mamy bal do północy...
Skoro więc nie ma czasu na pisanie bloga (o innym pisaniu nie wspomnę), czas na "przyspieszonego bloga", co to się zwie Twitter.
Konto na Twitterze mamy od dawna i od dawna go nie używamy. A teraz mnie tak naszło... Zmieniłam nazwę użytkownika, bo nie zamierzam ćwierkać w imieniu rodziny (niech sobie swoje konta założą ;)), podczepiłam się do kont tzw. celebrities (ludzie, to jest przerażające, że tak nagle można zacząć na bieżąco "czytać w myślach" ludzi z ekranu i dosłownie śledzić ich ruchy!) i teraz dumam nie tylko o tym, co mam wyćwierkać w sieci, ale też w jakim języku ćwierkać...
A jeśli ktoś się zastanawia, co mi odbiło i czy rzeczywiście jestem takim emocjonalnym ekshibicjonistą to wyjaśniam: tak, ja zwyczajnie MUSZĘ mieć możliwość ćwierkania - NAWET BEZ ŁADU I SKŁADU - bo inaczej wybuchnę! Jestem doskonałym przykładem na wybuchową mieszankę "genów wstępnych" i mając na uwadze dobro "genów zstępnych" MUSZĘ mieć wentyl.
No, to sobie poćwierkałam na bloggerze. A teraz - kto chętny - niech zajrzy na twittera. To zwariowane miejsce  w sieci!

Follow PorankowaMama on Twitter
Etykiety: , 0 myśli | edit post
Na Facebooku jedna z moich "znajomych-nieznajomych" zamieściła niedawno opis: 


The 33 miners were rescued on the 33rd week of the year; it took 33 days to drill down to them; they were brought up to the surface on 10/13/10 which equals 33. They say Jesus, who was crucified at the age 33, was with them the entire time. facebook friends, if you believe in Jesus Christ and His almighty power repost this! GOD IS AWESOME!!!!!!!!!!!!!!!!!


Zabawne, jakimi pokrętnymi drogami ludzie muszą dojść do tego ostatniego zdania...




A ja dopiero teraz wpadłam na to, że powyższe pięknie komponuje się z meme "in other words":



Quote for Feb 9 (swoją drogą ciekawe, dlaczego meme nie jest uaktualniane...)
What does it matter how one comes by the truth so long as one pounces upon it and lives by it?
-- Henry Miller
To, co dziś się działo pod Pałacem Prezydenckim jest dla mnie oburzające. Fanatyzm religijny, totalne wariactwo. Jestem katolikiem z silnie zakorzenioną wiarą, lecz nie identyfikuję się z tymi, którzy dziś z obłędem w oczach "bronili krzyża" profanując go zarazem, odprawiając egzorcyzmy i bluźnili.
Smutne to, cholernie smutne.

Jestem katolikiem i swoją wiarę wolę głosić tak:



albo tak - ten kawałek uwielbiam!!!


Bycie matką wymaga czasem sięgnięcia po zaskakujące środki. Takie, jak przykładowo ta oto herbata na zdjęciu.
Ukłony dla pomysłodawców Krakowskiego Kredensu i dla pomysłodawców herbatki z duszą! 
Teraz tylko muszę dopaść odpowiedni dzbanek i odpowiednią filiżankę...


a na marginesie tekst, który dostałam via gadu-gadu:

Mąż wraca z pracy i widzi jak trójka jego dzieci siedzi przed domem ubrana w piżamy i bawi się w błocie wśród pustych pudełek po pizzy, porozrzucanych po całym ogródku. Drzwi do auta żony są otwarte. Tak samo drzwi wejściowe do domu. Po psie nie ma najmniejszego śladu. Wchodzi do domu i widzi jeszcze większy bałagan. Lampa leży przewrócona, a chodnik zawinięty pod samą ścianę. W pokoju głośno gra telewizor na kanale z kreskówkami, a jadalnia jest zarzucona zabawkami i różnymi częściami garderoby. W kuchni nie wygląda lepiej: w zlewie góra naczyń, resztki śniadania porozrzucane po stole, lodówka szeroko otwarta, psie jedzenie wyrzucone na podłogę, stłuczona szklanka leży pod stołem, a przy tylnich drzwiach jest usypana kupka z piasku. Szybko wbiega na schody, depcząc przy okazji kolejne zabawki i kolejne ciuchy, ale nie zważa na to, tylko szuka swojej żony. Zaniepokoił się, że może jest chora, albo że stało się coś poważnego. Zobaczył, że spod drzwi do łazienki wypływa woda. Zajrzał do środka i zobaczył mokre ręczniki na podłodze, rozlane mydło i kolejne porozrzucane zabawki. Kilometry papieru toaletowego leżą porozwijane między tym wszystkim, a lustro i ściany są wymalowane pastą do zębów. Przyspieszył kroku i wszedł do sypialni, gdzie znalazł swoją żonę, leżącą na łóżku w piżamie i czytającą książkę. 

Spojrzała na niego, uśmiechnęła się i zapytała jak mu minął dzień. 

Popatrzył na nią z niedowierzaniem i zapytał: 

- Co tu się dzisiaj działo? 
Uśmiechnęła się ponownie i odpowiedziała: 
- Pamiętasz kochanie, że codziennie jak wracasz z pracy do domu, to pytasz mnie, co ja do cholery dziś robiłam? 
- Tak. Odpowiedział z niechęcią. 
- Więc dziś tego nie zrobiłam.
(autor nie jest mi znany, źródło również - jeśli ktoś wie, proszę o informację!)

I tu muszę przyznać, że nasz dom jest chyba nienormalny, bo mimo tego, że dość często nie daję rady posprzątać kuchni przed powrotem Ślubnego do domu, NIGDY jeszcze nie usłyszałam pytania, co ja do cholery robiłam przez cały dzień. Jak już to sama sobie takie pytanie zadaję wieczorami... Choć muszę też przyznać, że NIGDY nie doprowadziłam też domu do takiego stanu jak ten opisany w ww tekście.
Etykiety: 0 myśli | edit post

 bo ja wierzę, że wszystko ma swój sens...
It is this Poland that is now at peace with its neighbors and stable. It is this Poland that has joined Germany in the European Union. It is this Poland that has just seen the very symbols of its tumultuous history (including the Gdansk dock worker Anna Walentynowicz and former president-in-exile Ryszard Kaczorowski) go down in a Soviet-made jet and responded with dignity, according to the rule of law.
So do not tell me that cruel history cannot be overcome. Do not tell me that Israelis and Palestinians can never make peace. Do not tell me that the people in the streets of Bangkok and Bishkek and Tehran dream in vain of freedom and democracy. Do not tell me that lies can stand forever.
Ask the Poles. They know.



Miał być i proszę bardzo - mamy cud: CZYTAJ TUTAJ.
Jestem pełna uznania.


a to mnie rozbawiło do łez:
Według Głównego Urzędu Statystycznego w grudniu najszybciej rosła sprzedaż w działach włókno, odzież, obuwie (16,8 proc.) oraz farmaceutyki, kosmetyki, sprzęt ortopedyczny (15,7 proc.). Spadki zanotowano tylko w grupie meble, RTV, AGD (o 6,8 proc.) oraz prasa, książki, pozostała sprzedaż w wyspecjalizowanych sklepach (0,3 proc.). 
(źródło tutaj)

Ponoć analitycy przecierają oczy ze zdumienia... A czemu tu się dziwić? Po raz pierwszy od dawna mamy w kraju zimę. Zima oznacza konieczność noszenia ciepłych ubrań, stosowania odpowiednich kremów ochronnych oraz... niestety, złamania kończyn.
Nie dziwota też, że jak lód na chodnikach i drogach to mało kto kupuje sprzęt RTV i AGD. 
No a reszta to kryzys, który mimo że się w Polsce nie udał, to i tak jest odczuwalny.




Weronika postanowiła umrzeć już jakiś czas temu, a ja jakoś nie mogłam znaleźć czasu, by się nią zainteresować. No ale udało się. I nawet całkiem mnie zaskoczyło, choć brnąć w powieść Coelho i nie poddać się w połowie to sztuka.

" Raz pewien potężny czarnoksiężnik, chcąc zniszczyć królestwo, wlał magiczny płyn do studni, z której czerpali wszyscy mieszkańcy. Ktokolwiek napił się tej wody, stawał się szalony.
Następnego ranka wszyscy mieszkańcy napili się ze studni i każdy z nich popadł w obłęd, w wyjątkiem króla i rodziny królewskiej, która miała własną studnię, a do niej czarnoksiężnik nie zdołał dotrzeć. Zaniepokojony król próbował opanować sytuację, wydając szereg dekretów, które miały poprawiać bezpieczeństwo i stan zdrowia mieszkańców, jednak strażnicy i inspektorzy, którzy również napili się zatrutej wody,m uznali dekrety za absurdalne i wcale nie zamierzali ich wypełniać.
Gdy do poddanych dotarła wieść o królewskich dekretach, doszli do wniosku, że ich władca oszalał i głośno protestując, udali się pod pałac, domagając się jego abdykacji.
Zdesperowany król gotów był już opuścić tron, ale królowa powstrzymała go słowami: "Chodźmy teraz i my napić się wody. Wtedy staniemy się tacy jak oni".
Tak też uczynili. Kiedy tylko król i królowa napili się wody szaleństwa, natychmiast zaczęli mówić od rzeczy. Wówczas poddani zaczęli go żałować. Skoro król zaczął przemawiać tak mądrze, dlaczego nie zostawić rządów w jego rękach?
I spokój zapanował w królestwie, choć ludzie zachowywali się w nim całkiem inaczej niż mieszkańcy ościennych krajów." (s. 40-41)
"Świadomość śmierci pobudza do życia" (s. 221)
 Coelho P. (2007). Weronika postanawia umrzeć. Świat Książki. Warszawa.

Hmmm...
Etykiety: 0 myśli | edit post
Kopiowanie, przetwarzanie i rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie zdjęć oraz treści zawartych w blogu "Z notatnika Porankowej Mamy" bez zgody autora jest zabronione i stanowi naruszenie praw autorskich (podstawa: Dz.U. 1994 nr 24 poz. 83)